Maly gaj Morfeusza

...

Wszedł do lasu, zakładając kurtkę bardziej na siebie. Napotkany nieznajomy jakiś pomyślałby że zgłupiał, że chodzi tak rozlegniżowany.Uśmiechnął się pod nosem i usiadł ostrożnie na jakimś konarze drzewa, powalonym na drodze.

Wychodząc z hotelu, nie spodziewała się, że zajdzie aż tutaj. Wampirzy zapach unosił się w lesie tak soczyście, że nakłonił ją do zgłębiania tajemnicy, iż kto o tej porze chodzi po samozwańczym. Gdy ku jej oczom ukazała się sylwetka, a potem twarz Benjamina, o mało co nie zbiegła z miejsca.

Szybko zerknął na przybyłą wampirzycę i parsknął śmiechem.
- O, wegetka.- mruknął aksamitnym głosem.

Uniosła lekko brwi i odwróciła wzrok na pobliskie drzewo. Wskoczyła na nie i kucnęła, sprawiając, że teraz Ben znajdował się pod nią, a ona nieprzyjemnie patrzała mu w oczy. Coś na wzór sceny ze zmierzchu. XD
- Wegetarianka, monsieur.- poprawiła go, uśmiechając się szyderczo.

Wchodząc do gaju w jej nozdrza uderzył słodki zapach wampirów. Przebiegając przez gaj siadła po turecku na trawie przymykając oczy.
- dzień dobry -mrukneła cicho pod nosem pewna, że wampirzyca ją słyszy.

Obróciła się natychmiast, czując znany zapach. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc wampirzycę- Rairę.
- Jak gabinet? Urządziłaś po swojemu?- zapytała zaciekawiona- Przy okazji- zmaterializowała się tuż przy niej i położyła dłoń na ramieniu przyjaźnie- Jestem Odette, nie mów mi per pani. To takie... głupie.- stwierdziła, szczerząc zębiska. Nie zwracała uwagi na Benjamina.

- Oo, witaj Benjamin -powiedziała udając, że dopiero zauważyła postać na drzewie. - gabinet baardzo fajny, już urządzony... Dzięki Odette -powiedziała po chwili.

Zlustrował obydwie grożnym wzrokiem i poszybował w górę na drzewo, usadowiając się wygodnie.
- Baby, a gdy już są wampirami, to tylko porąbać się i spalić w piecu.- zerknął podejrzliwie na Rairę. Usmiechnął się krótko- Witaj.- bąknął pod nosem, bo wiedział, że go usłyszy.- Ty też wegetką jesteś?- spytał, spoglądając na paczkę papierosów, po czym wyciągnął jednego i zapalił.

-Ech... a co ci przeszkadzają wegetarianie? Tacy sami jak inni, a na pewno nie gorsi od ciebie -powiedziała miłym tonem - Ale do twojej wiadomości nie uganiam się za jeleniami.
Zrobiła głupią minę -To raczej ja jestem porąbana, a nie oni.

Westchnęła ciężko, spoglądając spod parasolki swoich włosów na Bena.
- Co ty możesz wiedzieć o wegetarianach?! Wyczytałam z twoich myśli, ze kiedyś tez nimi byleś, tylko twoi rodzice zostali zamordowani przez ludzi i dlatego spożywasz ich krew! Zemsta nie jest usprawiedliwieniem.

Zeskoczył z impetem na ziemię. Zbliżył się do niej.
- Jak... śmiesz... czytać.... w moich myślach?!- krzyknął zdenerwowany.- To prywatne sprawy, a ty ich nie powinnaś naruszać.

Czując zbliżającą się kłutnie kompletnie już zamkneła oczy. Kiedy powietrze przeszył zapach papierosowego dymu zmarszczyła nos z obrzydzeniem.
-Czemu się tak nielubicie? -zapytała nie podnosząc się z ziemi -nie możecie cieszyć się, że spotkaliście się nawzajem? Chyba nigdy was nie zrozumiem.
- A tak z innej beczki... -powiedziała znowu mrużąc oczy - Co byście powiedzieli na to, by jakoś normalnie porozmawiać, czyli bez szczerzenia zębisk, bez wyzwisk i krzyków? -klasneła w dłonie uśmiechając się.

Mruknął coś pod nosem po egipsku, coś wkurzającego dla innej osoby. Wyszedł z lasu jak najszybciej.

Popatrzyła za odchodzącym wampirem.
- jak dzieci -westchneła. -nie umieją się nawet pogodzić
westchneła jeszcze raz -s pożegnać się to już wcale. Taki stary a przelina jak dziecko z podstawówki -była z siebie dumna, że znalazła takie określienie.

Zaśmiała się pod nosem.
- Do widzenia, pijawko!- pomachała mu złośliwie rękę.- Nie martw się, my się nie lubimy od lat, tak zawsze będzie.- uśmiechnęła się.

- Ale trochę cie lubi -powiedziała zawadiacko -inaczej po prostu by z tobą nie rozmawiał.
Zaśmiała się zabujczo głosem dziecka, które odkryło jakiś sekret. -Przydało by się zabawić... tak nudno jest na tym świecie...

- Tak, chyba tylko jak śpi, a z tego co wiem, to wampiry nie wykonują tego typu czynności- wyszczerzyła zęby.- Może pójdziemy do pubu, hm?- spytała, pufając.

- Ano, możemy iść -odpowiedziała odwzajemniwszy uśmiech. -A swoją drogą to on tylko się z tobą tak droczy. -dodała strzepując trawę z ubrania. Ruszyła w stronę pubu.