Centrum miasta

Usiadła na jednej z ławeczek w centrum miasta. Obserwowała ludzi. Nie była głodna, ale te istoty poniekąd są fascynujące... Dobrze, że zanim tu przyszła zdołała się wykąpać, nie zniosła by dłużej tego zapachu na swoim ubraniu...

Szedł powoli ulicą. Wszędzie było pełno ludzi. Słońce już zachodziło. Nigdy nawet nie próbował wychodzić w biały dzień- to było zbyt ryzykowne. Nagle poczuł zapach wampira. Rozejrzał się i zobaczył wampirzycę, siedzącą na ławce. Poszedł w jej stronę.- Dobry wieczór. Mogę się przysiąść?- zapytał i uśmiechnął się.

-Proszę bardzo -odpowiedziała wesoło wampirowi. Przyjrzała mu się dokładnie. Stał przed nią dwudziestolatek, ale był chyba trochę starszy. Bardziej niż trochę... Przesunęła się, robiąc miejsce nowemu wampirowi. -Witaj jestem Raira, Raira Colies -przedstawiła się.

Usiadł obok niej.- James Moore.- przestawił się. Przyglądał się wampirzycy.

- Miło cię poznać -powiedziała czując na sobie jego spojrzenie -Dopiero się tutaj przeprowadziłeś co? -zapytała grzecznie. Nowy, więc trzeba przywitać.

Uśmiechnął się do niej.- Tak, w sumie to dopiero co przyjechałem.- stwierdził.

-Chmm... A ja stara baba, jestem tutaj już długo... -powiedziała. Taa stara to ona jest, ale nie przyznała by się do tego przed Vanem. Uśmiechneła sie do swoich myśli. Kolejny wampir, będzie mu raczej trudno. -Krwiopijca? -było to raczej stwierdzenie niż pytanie, wegetów rzadko się spotyka -To tak jak ja.

Tak, krwiopijca.- Przytaknął.- Wyczułem, że ty też. A gdzie mieszkałaś wcześniej, jeśli mogę zapytać?

- Ojoj, dużo tego było... Francja, Włochy, Niemcy... ogólnie zwiedziłam całą Europę, jeśli dobrze sobie przypominam. -nie pamiętała zbytnio co robiła. Przez 400 lat łatwo pozapominać. A życie to chwila...

To faktycznie dużo.- Stwierdził.- W sumie to ja też dużo podróżowałem.- Przypomniała mu się ostatnia wyprawa do Szwecji.

- To gratuluje, przynajmniej się tobie nie nudziło -powiedziała również wesoło. Wyciągnęła się na ławce. Ludziska już szli do domów, babcie ciągnęły wnuczków za uszy, młode matki szły obładowane workami z pieluchami. Nic tylko się zbierać do domów...

Zaśmiał się.- Może i mi się nie nudziło, ale mam nadzieję że tutaj też nie będzie mi się nudzić.- stwierdził i rozejrzał się. Miasto powoli pustoszało.

-Nie będzie... -zapewniła uśmiechnęła się. Zbyt dużo tutaj wampirów, by cokolwiek się nudziło...

Mam nadzieję.- uśmiechnął się do niej.- Dużo tu jest wampirów i wilkołaków?- zapytał po chwili.

-Wilkołak jest jeden, ale wampirów jest trochę więcej -zaśmiała się cicho. A wampirzyce to zdecydowana większość.

To nawet fajnie.- stwierdził. Nie przepadał za kundlami, za to towarzystwo wampirów się przyda.

-Będę musiała iść -oznajmiła wstając. Głód zaczął doskwierać, a siedzenie po cimku w centrum miasta nie jest dobrym wyborem. -Do widzenia... -powiedziała odchodząc.

Do zobaczenia.- pożegnał się z wampirzycą. Wstał z ławki i poszedł dalej. Po chwili skręcił w stronę domu.